środa, 30 października 2013

DISNEY KOŃCZY DZISIAJ tj. 30 października SZEŚĆ MIESIĘCY = PÓŁ ROKU

ZdjęcieCollaki BELLO ,LALKA ,MAZDA ,HONDA
i sheltie BUŹKA ,FLOYD ślą Ci buziaki .

Posłanka miękkiego , jedzonka smacznego ,
życia beztroskiego i zdrówka dobrego
życzą Ci zwierzaki przesyłając buziaki .











DUŻO MIŁOŚCI OD CZŁOWIEKA
TO DISNEYA W ŻYCIU CZEKA

zapewniają
fajna ferajna i Hania z Januszem
 
 
Zdjęcie
 do życzeń dla DISNEYA dołączają się
MYSZKA MIKI ,KACZOR DONALD
z SIOSTRZEŃCAMI

 

 


TRZY MIESIĄCE Z ŻYCIA FLOYDA
FLOYD urodził się 26 lipca 2013r - dokładnie w dniu moich imienin,
to znak z góry , że miał być wymarzonym prezentem imieninowym dla mnie

zdj. 1 - dwa tygodnie
zdj. 2 - trzy tyg.
zdj. 3 - cztery tyg.
zdj. 4 - pięć tyg. = JEDEN MIESIĄC
zdj. 5 - sześć tyg.
zdj. 6 - siedem tyg.
zdj. 7 - osiem tyg.
zdj. 8 - dziewięć tyg. = DWA MIESIĄCE
zdj. 9 - dziesięć tyg.
zdj. 10- jedenaście tyg.
zdj. 11 - dwanaście tyg.
zdj. 12 - trzynaście tyg. = TRZY MIESIĄCE
 

 


 
 

FLOYD 26 października skończył TRZY MIESIĄCE
Serdeczne życzenia od całej kochającej Cię fajnej ferajny .
 
Rośnij nam mały dorodny i zdrowy - sław rasę SHELTIE i bądź wystawowy .
 
 
ZdjęcieZdjęcie
 
 
wierszyk dedykujemy FLOYDOWI
 
SHELTUSIO FLOYD z ferajną mieszka , śliczny ma pysio , ten nasz koleżka .
I chociaż ciągle jeszcze mały , jest bardzo odważny i śmiały .
Nie straszne są mu obce nogi i ręce , idzie po pieszczoty - chce jeszcze więcej .
Uczy się pilnie przez całe ranki , gdzie robić siusiu i inne zachcianki ( kupa ).
Na dworzu biega jak szalony i wraca do domu nie wypróżniony .
Biegnie szybciutko na dywany i wtedy jest już rozsiusiany .
Gdy ze spacerku do domu wraca , psoci , figluje to jego praca .
Aż ja mu mówię FLOYD -ty łobuzie ,a on wykrzywia zabawną buzię .
Nastawia uszka , robi słodkie minki , że nic nie zrobił , to pewnie dziewczynki .
A kiedy mówię co go dalej czeka , to on szybciutko pod fotel ucieka .
Kiedy powiadam , chodź zjedz śniadanko ,to mały szarpie BELLA posłanko .
Napoczął dywan , gryzie firanki , uwielbia kable , nadgryza ścianki .
Lubi także piesze wycieczki , po klatce schodowej , w ramach ucieczki .
Wspina się w górę jak alpinista , a w dól na rękach -amator turysta .
Z miską pełną wody bawi się w łapki i wychlapuje wodę jak z sadzawki .
Kiedy jest głodny atakuje miski , robi werbelki i wydaje piski .
Kopie w miskach dołki i wygryza brzegi , i się nie boi starszego kolegi .
Warczy i gryzie , udaje tygryska ale ferajna kocha urwiska .
I toleruje jego wybryki , chociaż ciocia LALKA karci złe nawyki .
Dobrze , że FLOYD jest tak wesoły , pracujemy przy nim jak w ulu pszczoły .
Tutaj nasiusiał , tam zrobił kupkę , a tutaj znowu rozlał nasza zupkę .
Ręce są zawsze pełne roboty , a my kochamy FLOYDA i jego psoty .
Rośnij nam mały dorodny i zdrowy , sław rasę sheltie i bądź wystawowy .
 
                                                                                                fajna ferajna

 

poniedziałek, 7 października 2013

HISTORIA LALKI
PIERWSZEJ SUCZKI W MOIM DOMU

 

Czas tak szybko biegnie - minęło już siedem lat , kiedy usłyszałam o suczce collie w schronisku .
Od wielu lat mieszkały ze mną zawsze dwa pieski wyciągane z różnych opresji od nieodpowiedzialnych ludzi . Przypadek sprawił , iż postanowiłam pomagać owczarkom szkockim .
Wczesną wiosną odszedł właśnie , po siedemnastu latach życia , jeden z piesków TYTUS .
Pozostał wówczas w domu duży collak -dziewięcioletni samiec , o damskim imieniu DAISY , nazywany DYZIEM ( ale o nim innym razem ). Był psem po przejściach i bardzo zaprzyjaźnił się z TYTUSEM . Teraz brakowało mu kumpla i przewodnika - jego stado rozpadło się.
Chociaż starałam się urozmaicać mu czas ( nadal kontynuowaliśmy treningi agility ) DYZIO popadł w depresję . Zaczęło to odbijać się niekorzystnie na jego zdrowiu . Coraz częściej odwiedzaliśmy lekarza . Doktor powiedział "...potrzebne mu psie towarzystwo -najlepiej dużo młodsze i od razu stanie na nogi " . Całą noc zastanawiałam się , czy na pewno ?
 Okazało się , że życie samo pisze scenariusz . Na następny dzień -wieczorem , zadzwonił pan doktor , radośnie mówiąc " ...w schronisku jest młoda suczka collie - jedź po nią , to nie daleko - już Cię umówiłem , spróbuj , DYZIO zaakceptuje dziewczynę , a o reszcie pomyślimy później ( DYZIO nie był kastrowany ).
Zaczęła się burza mózgu : jechać , nie jechać ....?
Pojechałam i cóż ujrzałam - chude wylniałe psie pisklę merdające łysym ogonkiem o pięknym  długim pysiu i wspaniałej sylwetce , chociaż bardzo drobną - uroczą, śniadą , filigranową suczkę collie .
Sunia mieszkała w klatce z czterema pieskami . Nie przebywała w schronisku długo , ale osoby przyjeżdżające tu , adoptowały kundelki będące w większej potrzebie uważając ,że rasowa suczka zawsze znajdzie dom . Tak więc czekała ...
LALA -bo tak dostała na imię - przyniesiona była przez pijaka . W alkoholowym upojeniu pomylił bazarek ze schroniskiem i usiłował ją właśnie tu sprzedać, mocno targując się o dobrą cenę .Nie wiedział skąd ma pieska i czy to jego. Sunia była brudna ,wychudzona , przerażona , miała około jednego roczku i chyba garstkę niemiłych wspomnień .
Wzięłam ją na ręce , ucałowałam pysio, a LALKA drżąc wtuliła się we mnie liżąc moją twarz i oto tak pozostała razem ze mną na zawsze , na dobre i na złe . Po telefonicznej referencji od pana doktora i załatwieniu formalności ruszyłyśmy do domu ,  gdzie czekał niczego nie domyślając się DYZIO .
Drobniutka LALECZKA została dobrze przyjęta przez szarmanckiego DYZIA -od razu uznał ją za kobietkę ,chociaż jeszcze małolatę . Prorocze słowa doktora sprawdziły się - DYZIEK zapomniał o swoich dolegliwościach zdrowotnych .
Teraz znowu powróciło życie w stadzie  i od teraz , to DYZIO pełnił rolę nauczyciela LALKI .
LALISIA , bo tak ją często nazywam ( ma lisie oczka i rude futerko ) , okazała się sunią z charakterkiem .
Jest bardzo energiczna , szybka , zdecydowana , zwinna i nadzwyczaj sprawna fizycznie . Przez kilka lat trenowałyśmy amatorsko agility .
Uczucie, jakim mnie obdarzyła , jest bezgraniczną i bezinteresowną miłością - wierną psią miłością.
Jest ze mną i przy mnie zawsze i wszędzie -jesteśmy nierozłączne . Jedyne nasze rozstania , to mój pobyt w szpitalu , który przepłacała olbrzymim stresem będąc pod troskliwą opieką obcych ludzi w psim hoteliku 

LALKA nazywana jest też LALECZKĄ TANCERECZKĄ  z racji swojego zachowania w chwilach zdenerwowania lub złości . Wykonuje wtedy rytualny taniec , robiąc wokół swojej osi obrót , a następnie ukłon , porusza się błyskawicznie i szczeka równie głośno i hałaśliwie . I tak przez dłuższą chwilę oglądamy- ukłon -obrót - ukłon - obrót - ukłon -obrót ...

LALA uwielbia być brana na rączki , a gdy siedzę w fotelu ,wskakuje od razu na kolana , układa się brzuszkiem do góry i trącając nosem prosi "... no głaszcz mnie , pieść i kochaj ...".

Za swoje legowisko uznała moje łóżko z czystą pościelą -  śpimy więc razem , mocno i długo . Nie upomina się rano o spacerek ,a gdy muszę wyjść wcześnie z domu , udaje że bardzo mocno śpi .


















Przez te wspólne siedem lat , wiele spotkało nas radości  . Razem spędzałyśmy co roku urlop poza domem . Najwspanialsze chwile przeżywałyśmy nad morzem . Obie uwielbiamy wielogodzinne spacery brzegiem morza i zapach wody . LALKA jest bardzo nietypowym collakiem , jeśli chodzi o kontakt z wodą . Lubi pływać ,nie boi się sztormowej fali . Jej wełniane futro robi się ciężkie po zamoczeniu , a ona mimo tego , z dużą lekkością płynie pod fale .To właśnie w czasie wspólnego pływania okazywała mi szczególne oddanie i wierność , pełniąc czasami przesadną rolę ratownika i to w najmniej potrzebnych momentach . Jesteśmy nad morzem takie beztroskie i szczęśliwe .




























LALKA według mnie jest psem wyjątkowym .   Doskonale sprawdzała się w dogoterapi . Kocha wszystkie dzieci małe i duże , jest dla nich delikatna i cierpliwa .Gdy przechodzimy obok szkoły , ogon suni cały czas jest w ruchu ,uszka położone po sobie i delikatnie ciągnie na smyczy do rozwrzeszczanej dzieciarni , żeby się z nimi przywitać .
Był w naszym życiu epizod -przygoda z dziećmi z przedszkola . LALKA została zaproszona do udziału w lekcjach pływania , na krytym basenie, z przedszkolakami . Cały rok jeździłyśmy na zajęcia . Byłam bardzo dumna , moja suczka doskonale wypadła we współpracy z dziećmi jako dogoterapeutka  .



 Dużo czasu spędziła ze mną w pracy - szczególnie na budowie .  Funkcjonowała cudownie , zaskoczyła swoim sprytem , nie tylko robotników , ale i mnie . Tracąc mnie z pola widzenia zdesperowana nauczyła się wchodzić na piętro po drewnianej drabinie . Gorzej było ze schodzeniem, musieliśmy znosić LALKĘ na rękach .
 
Czas nieubłaganie mijał -odszedł kochany, stary collak DAISY i przewinęło się kilka innych dorosłych owczarków szkockich z interwencji .  Nie ma już z nami starej 21 -letniej kotki GUCI , ale ciągle są w dobrej formie żółwie lądowe ( gady- to moja druga po psach wielka pasja ).
 LALKA wszystkie te zwierzaki akceptuje i pomaga mi je ogarnąć wzrokiem . Żółw-uciekinier , nie ma przy niej szans na doskonałą kryjówkę , zawsze jest odszukany i oszczekany . Czuje się za nie odpowiedzialna traktując je jak część naszego stada .








































Obecnie mamy bardzo dużą psią sforę , którą nazywamy fajną ferajną oraz gady . Przybycie szczeniaków nie wzbudziło w niej entuzjazmu , wręcz przeciwnie , zrobiła się wycofana . Czasami karci maluszki , jak za bardzo rozrabiają .



























LALKA jest cały czas w gotowości do pomocy i obrony. Czuwa nawet nad porządkiem pod oknami i zaniepokojona hałasem zrywa się ze snu ,szczekając przeraźliwie , pędzi na balkon , wrzeszcząc w psim języku "...co jest do cholery , znowu coś.... , co u licha się dzieje..... , nie można przez chwilę zdrzemnąć się .           Mam nadzieję , że zarówno przede mną i moją suczką długie i szczęśliwe lata życia i wiele wspaniałych przygód , o których będę pisała na bieżąco , jak również opiszę te , które wydarzyły się wcześniej i utkwiły mi w pamięci.

LALISIU , dziękuję Ci , że jesteś ze mną i "...trzymaj tak dalej ...-razem damy sobie radę ...".
To LALKA początkowo była moją motywacją do pokonywania nieuleczalnej choroby .

Teraz wszystko zmieniło się . Mam JANUSZA - kocham go , mam dla kogo żyć , a LALKA wraz ze mną . Jesteśmy nareszcie bezpieczne i mamy wspaniały kochający dom .

Ciąg dalszy nastąpi wkrótce ....



BELLO U LEKARZA

BELLO dzisiaj był u pani doktor na rutynowej wizycie kontrolnej.

Niestety mamy złe wiadomości .
Choroba ,choroba i jeszcze raz choroba postępuje u BELLA - naszego emeryta specjalnej troski .
Jak widać , życie nieźle dało mu w kość i nawet stworzone przez nas , przez ostatnie dwa lata , cieplarniane warunki niewiele mogły pomóc . Nie jest dobrze, ale nie robimy z tego tragedii - BELLO musi widzieć i czuć nasz spokój i optymizm .
Zapewnimy BELLOWI teraz ,na tyle jak potrafimy, życiowy komfort .
Wspomagające leki przeciwbólowe mają pomóc mu optymistyczniej spojrzeć na świat i pozwolić pospacerować na jesiennym słoneczku  (kuśtykającym, ale dostojnym krokiem owczarka szkockiego) wraz z rozbrykaną ferajną suczek i powygrzewać obolałe kości .
Do swobodniejszego poruszania się po dworzu  , a przede wszystkim do pokonywania schodów posłużą mu specjalne ortopedyczne szelki ( nosidło ).
Naszym zadaniem jest teraz powtarzanie BELLOWI : "...BELLU ,głowa do góry , dasz radę , nie daj się . Z każdą chorobą daje się walczyć , trzeba tylko bardzo chcieć żyć ...". Nasz collak jest przecież " twardzielem", prawdziwym drwalem z jaworowego lasu ,który zamieszkał na zasłużonej emeryturze w wielkim  mieście.
Żyj dla nas jeszcze bardzo długo............., potrzebuje Cię cała nasza fajna ferajna : LALA ,MAZDA ,HONDA  i maluchy BUŹKA, FLOYD, DISNEY.


                                                                                                 No i oczywiście my Hania i Janusz