HISTORIA LALKI
PIERWSZEJ SUCZKI W MOIM DOMU
Czas tak szybko biegnie - minęło już siedem lat , kiedy usłyszałam o suczce collie w schronisku .
Od wielu lat mieszkały ze mną zawsze dwa pieski wyciągane z różnych opresji od nieodpowiedzialnych ludzi . Przypadek sprawił , iż postanowiłam pomagać owczarkom szkockim .
Wczesną wiosną odszedł właśnie , po siedemnastu latach życia , jeden z piesków TYTUS .
Pozostał wówczas w domu duży collak -dziewięcioletni samiec , o damskim imieniu DAISY , nazywany DYZIEM ( ale o nim innym razem ). Był psem po przejściach i bardzo zaprzyjaźnił się z TYTUSEM . Teraz brakowało mu kumpla i przewodnika - jego stado rozpadło się.
Chociaż starałam się urozmaicać mu czas ( nadal kontynuowaliśmy treningi agility ) DYZIO popadł w depresję . Zaczęło to odbijać się niekorzystnie na jego zdrowiu . Coraz częściej odwiedzaliśmy lekarza . Doktor powiedział "...potrzebne mu psie towarzystwo -najlepiej dużo młodsze i od razu stanie na nogi " . Całą noc zastanawiałam się , czy na pewno ?
Okazało się , że życie samo pisze scenariusz . Na następny dzień -wieczorem , zadzwonił pan doktor , radośnie mówiąc " ...w schronisku jest młoda suczka collie - jedź po nią , to nie daleko - już Cię umówiłem , spróbuj , DYZIO zaakceptuje dziewczynę , a o reszcie pomyślimy później ( DYZIO nie był kastrowany ).
Zaczęła się burza mózgu : jechać , nie jechać ....?
Pojechałam i cóż ujrzałam - chude wylniałe psie pisklę merdające łysym ogonkiem o pięknym długim pysiu i wspaniałej sylwetce , chociaż bardzo drobną - uroczą, śniadą , filigranową suczkę collie .
Sunia mieszkała w klatce z czterema pieskami . Nie przebywała w schronisku długo , ale osoby przyjeżdżające tu , adoptowały kundelki będące w większej potrzebie uważając ,że rasowa suczka zawsze znajdzie dom . Tak więc czekała ...
LALA -bo tak dostała na imię - przyniesiona była przez pijaka . W alkoholowym upojeniu pomylił bazarek ze schroniskiem i usiłował ją właśnie tu sprzedać, mocno targując się o dobrą cenę .Nie wiedział skąd ma pieska i czy to jego. Sunia była brudna ,wychudzona , przerażona , miała około jednego roczku i chyba garstkę niemiłych wspomnień .
Wzięłam ją na ręce , ucałowałam pysio, a LALKA drżąc wtuliła się we mnie liżąc moją twarz i oto tak pozostała razem ze mną na zawsze , na dobre i na złe . Po telefonicznej referencji od pana doktora i załatwieniu formalności ruszyłyśmy do domu , gdzie czekał niczego nie domyślając się DYZIO .
Drobniutka LALECZKA została dobrze przyjęta przez szarmanckiego DYZIA -od razu uznał ją za kobietkę ,chociaż jeszcze małolatę . Prorocze słowa doktora sprawdziły się - DYZIEK zapomniał o swoich dolegliwościach zdrowotnych .
Teraz znowu powróciło życie w stadzie i od teraz , to DYZIO pełnił rolę nauczyciela LALKI .
LALISIA , bo tak ją często nazywam ( ma lisie oczka i rude futerko ) , okazała się sunią z charakterkiem .
Jest bardzo energiczna , szybka , zdecydowana , zwinna i nadzwyczaj sprawna fizycznie . Przez kilka lat trenowałyśmy amatorsko agility .
Uczucie, jakim mnie obdarzyła , jest bezgraniczną i bezinteresowną miłością -
wierną psią miłością.
Jest ze mną i przy mnie zawsze i wszędzie -jesteśmy nierozłączne . Jedyne nasze rozstania , to mój pobyt w szpitalu , który przepłacała olbrzymim stresem będąc pod troskliwą opieką obcych ludzi w psim hoteliku
LALKA nazywana jest też LALECZKĄ TANCERECZKĄ z racji swojego zachowania w chwilach zdenerwowania lub złości . Wykonuje wtedy rytualny taniec , robiąc wokół swojej osi obrót , a następnie ukłon , porusza się błyskawicznie i szczeka równie głośno i hałaśliwie . I tak przez dłuższą chwilę oglądamy- ukłon -obrót - ukłon - obrót - ukłon -obrót ...
LALA uwielbia być brana na rączki , a gdy siedzę w fotelu ,wskakuje od razu na kolana , układa się brzuszkiem do góry i trącając nosem prosi "... no głaszcz mnie , pieść i kochaj ...".
Za swoje legowisko uznała moje łóżko z czystą pościelą - śpimy więc razem , mocno i długo . Nie upomina się rano o spacerek ,a gdy muszę wyjść wcześnie z domu , udaje że bardzo mocno śpi .
Przez te wspólne siedem lat , wiele spotkało nas radości . Razem spędzałyśmy co roku urlop poza domem . Najwspanialsze chwile przeżywałyśmy nad morzem . Obie uwielbiamy wielogodzinne spacery brzegiem morza i zapach wody . LALKA jest bardzo nietypowym collakiem , jeśli chodzi o kontakt z wodą . Lubi pływać ,nie boi się sztormowej fali . Jej wełniane futro robi się ciężkie po zamoczeniu , a ona mimo tego , z dużą lekkością płynie pod fale .To właśnie w czasie wspólnego pływania okazywała mi szczególne oddanie i wierność , pełniąc czasami przesadną rolę ratownika i to w najmniej potrzebnych momentach . Jesteśmy nad morzem takie beztroskie i szczęśliwe .
LALKA według mnie jest psem wyjątkowym . Doskonale sprawdzała się w dogoterapi . Kocha wszystkie dzieci małe i duże , jest dla nich delikatna i cierpliwa .Gdy przechodzimy obok szkoły , ogon suni cały czas jest w ruchu ,uszka położone po sobie i delikatnie ciągnie na smyczy do rozwrzeszczanej dzieciarni , żeby się z nimi przywitać .
Był w naszym życiu epizod -przygoda z dziećmi z przedszkola . LALKA została zaproszona do udziału w lekcjach pływania , na krytym basenie, z przedszkolakami . Cały rok jeździłyśmy na zajęcia . Byłam bardzo dumna , moja suczka doskonale wypadła we współpracy z dziećmi jako dogoterapeutka .
Dużo czasu spędziła ze mną w pracy - szczególnie na budowie . Funkcjonowała cudownie , zaskoczyła swoim sprytem , nie tylko robotników , ale i mnie . Tracąc mnie z pola widzenia zdesperowana nauczyła się wchodzić na piętro po drewnianej drabinie . Gorzej było ze schodzeniem, musieliśmy znosić LALKĘ na rękach .
Czas nieubłaganie mijał -odszedł kochany, stary collak DAISY i przewinęło się kilka innych dorosłych owczarków szkockich z interwencji . Nie ma już z nami starej 21 -letniej kotki GUCI , ale ciągle są w dobrej formie żółwie lądowe ( gady- to moja druga po psach wielka pasja ).
LALKA wszystkie te zwierzaki akceptuje i pomaga mi je ogarnąć wzrokiem . Żółw-uciekinier , nie ma przy niej szans na doskonałą kryjówkę , zawsze jest odszukany i oszczekany . Czuje się za nie odpowiedzialna traktując je jak część naszego stada .
Obecnie mamy bardzo dużą psią sforę , którą nazywamy fajną ferajną oraz gady . Przybycie szczeniaków nie wzbudziło w niej entuzjazmu , wręcz przeciwnie , zrobiła się wycofana . Czasami karci maluszki , jak za bardzo rozrabiają .
LALKA jest cały czas w gotowości do pomocy i obrony. Czuwa nawet nad porządkiem pod oknami i zaniepokojona hałasem zrywa się ze snu ,szczekając przeraźliwie , pędzi na balkon , wrzeszcząc w psim języku "...co jest do cholery , znowu coś.... , co u licha się dzieje..... , nie można przez chwilę zdrzemnąć się . Mam nadzieję , że zarówno przede mną i moją suczką długie i szczęśliwe lata życia i wiele wspaniałych przygód , o których będę pisała na bieżąco , jak również opiszę te , które wydarzyły się wcześniej i utkwiły mi w pamięci.
LALISIU , dziękuję Ci , że jesteś ze mną i "...trzymaj tak dalej ...-razem damy sobie radę ...".
To LALKA początkowo była moją motywacją do pokonywania nieuleczalnej choroby .
Teraz wszystko zmieniło się . Mam JANUSZA - kocham go , mam dla kogo żyć , a LALKA wraz ze mną . Jesteśmy nareszcie bezpieczne i mamy wspaniały kochający dom .
Ciąg dalszy nastąpi wkrótce ....